wtorek, 11 listopada 2014

I co dalej?

Od ślubu minęło kilka tygodni, odebrałam paszport z nowym nazwiskiem, na dowód osobisty wciąż czekam... I co dalej?

Przeprowadzka. Mogło by się wydawać, że nic prostszego. A na pewno takie wyobrażenie mają osoby, które czasem pytają mnie "Dlaczego po prostu nie wyjedziesz? Wystarczy kupić bilet na samolot i spakować walizkę." Być może. Jeśli ma się 20 lat, mieszka z rodzicami, którzy z otwartymi ramionami przyjmą, kiedy po miesiącu zmieni się zdanie i postanowi wrócić. Wtedy decyzja o wyjeździe na drugi koniec świata jest łatwa, a logistyka z tym związana praktycznie żadna. Kiedy ma się ponad 30, mieszkanie, pracę i kota, przeprowadzka wymaga poważniejszych przygotowań i organizacji. Trzeba zadać sobie mnóstwo pytań: Kiedy i jakie wypowiedzenie najkorzystniej złożyć? Sprzedać czy wynająć mieszkanie, a jeśli wynająć to komu? Co z meblami i innymi rzeczami? Co zabrać, co sprzedać? Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zabrać ze sobą kota (bo to, że kot leci ze mną nie podlega żadnej dyskusji)? Nawet to, kiedy można lecieć ze zwierzakiem wymaga sprawdzenia. Wszystkie formalności są ze sobą powiązane, a jeden dokument potrzebny do wydania następnego.

Ja daję sobie na to wszystko czas do wiosny.

A tymczasem właśnie tłumaczone są na koreański dokumenty potrzebne do zarejestrowania naszego małżeństwa w Korei.

niedziela, 15 czerwca 2014

ABC ślubnych formalności

W trakcie przygotowywania papierów potrzebnych do zawarcia ślubu skontaktowaliśmy się ze znajomym Koreańczykiem, który nie tak dawno również brał ślub w Polsce. Okazało się, że on do sprawy podszedł od zupełnie innej strony, niż wynikało z informacji udzielonych nam w Urzędzie Stanu Cywilnego w moim mieście. Przyznam, że przez chwilę padł na nas blady strach, bo połowa dokumentów była już załatwiona, do przyjazdu Tambylca pozostało ledwie kilka tygodni i ciężko było by to wszystko zacząć od nowa. Po ponownej konsultacji z USC postanowiliśmy działać zgodnie z pierwotnym planem. Kilka dni temu misja została zakończona sukcesem.

Gdyby jednak komuś jeszcze przyszło do głowy brać ślub w Polsce, to mam dla Was mały poradnik dotyczący ślubu cywilnego ^_~

Rezerwujemy termin w USC. Można to zrobić maksymalnie na sześć, a najpóźniej na miesiąc przed planowanym ślubem. Rezerwacji terminu może dokonać jedna osoba. Pracownik USC poinformuje do kiedy należy stawić się we dwoje z dokumentami w celu potwierdzenia terminu i podpisania zapewnienia o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa. Można też wybrać się do USC z kompletem dokumentów i na miejscu wybrać termin, jeśli nie zależy nam na jakiejś konkretnej dacie. Jeśli przyszły małżonek mówi po Polsku, to świetnie. Jeśli nie, potrzebny będzie tłumacz przysięgły. Może być tłumacz języka angielskiego, jeśli w takim języku również potrafi się nasza połówka porozumieć.

Strona koreańska pobiera u siebie:
- zaświadczenie podstawowe (기본증명서), zaświadczenie o pokrewieństwie w rodzinie (가족관계증명서), zaświadczenie o stanie cywilnym (혼인관계증명서), dwa pierwsze w dwóch egzemplarzach, ostatnie w jednym.
Ważne, żeby dokumenty miały świeżą datę, ponieważ Ambasada Korei uznaje ich ważność przez 3 miesiące od daty wydania.
Należy też z wyprzedzeniem sprawdzić, czy w USC będą wymagali pieczęci apostille (poświadczenie prawdziwości dokumentu pozwalające na posługiwanie się nim w innym kraju) na dokumentach, ponieważ można ją pozyskać tylko w kraju wydania dokumentów. W moim USC nie była potrzebna, ale słyszałam o przypadkach, że żądano jej nawet na dokumentach z krajów, które Konwencji Haskiej nie podpisały i apostille nie wydają (mimo iż  międzynarodowe odpisy akt stanu cywilnego są ważne we wszystkich krajach, które ratyfikowały Konwencję nr 17 Międzynarodowej Komisji Stanu Cywilnego) ^_~

Zaświadczenie podstawowe (기본증명서) i zaświadczenie o pokrewieństwie w rodzinie (가족관계증명서) dajemy do tłumaczenia przysięgłego na język polski, zwracając uwagę aby imiona i nazwiska były zromanizowane w taki sposób, jak zapisane są w paszporcie.

Strona polska pobiera u siebie:
- akt urodzenia i zaświadczenie o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego (ważne przez 3 miesiące od wydania).

Aby zdobyć wymagane przez USC zaświadczenie z Ambasady Korei, stawiamy się tam razem osobiście i z dokumentami:
- od strony polskiej: dowód osobisty i jego kserokopia (można zrobić na miejscu),  akt urodzenia, zaświadczenie o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego,
- od strony koreańskiej: paszport i jego kserokopia (można zrobić na miejscu), zaświadczenie podstawowe (기본증명서), zaświadczenie o pokrewieństwie w rodzinie (가족관계증명서), zaświadczenie o stanie cywilnym (혼인관계증명서).
Radzę zabrać ze sobą tłumaczenia przysięgłe zaświadczenia podstawowego i o pokrewieństwie w rodzinie, żeby podać ambasadzie stały adres zameldowania oraz imiona i nazwiska zromanizowane w takiej postaci, w jakiej przedstawione będą  w USC.
Strona koreańska wypełnia podanie o wydanie zaświadczenia o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego za granicą, płacimy 14 zł, podpisujemy dokumenty, chwilę czekamy i gotowe ^_~
Zaświadczenie nie ma daty ważności, w związku z tym USC przyjmuje że jest ważne  przez 6 miesięcy od daty wydania (musi być ważne na dzień podpisywania dokumentów w USC).

Mamy już dokument z ambasady i idziemy razem do USC, gdzie potrzebne będą:
- od strony polskiej: dowód osobisty (jeśli ślub bierzemy w swoim USC),
- od strony koreańskiej: paszport, zaświadczenie z ambasady o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego za granicą, akt urodzenia*, tłumaczenie przysięgłe do każdego dokumentu w obcym języku.
*Ponieważ w Korei nie ma dokumentu o nazwie "akt urodzenia", w jego miejsce będą potrzebne dwa osobne papiery, zaświadczenie podstawowe (기본증명서) oraz zaświadczenie o pokrewieństwie w rodzinie (가족관계증명서). My wzięliśmy też na wszelki wypadek zaświadczenie o stanie cywilnym (혼인관계증명서) i jego tłumaczenie przysięgłe, ale ostatecznie nie było potrzebne.

Urzędnik USC sprawdza poprawność dokumentów, przygotowuje zapewnienie o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa, które zostaje przetłumaczone ustnie przez tłumacza przysięgłego a następnie podpisane przez oboje narzeczonych. W międzyczasie uiszczamy opłatę za sporządzenie aktu małżeństwa.

I voila! Zostaje już tylko zakup obrączek i przyjście na ślub ^^

Jeśli ktoś zastanawiał się więc, gdzie byłam i czemu nie blogowałam, to niech ten post będzie odpowiedzią ^_~

środa, 23 kwietnia 2014

W jak wiza, czyli o nowych wymogach dotyczących wizy F-6

Kiedy kilka miesięcy temu zaczęły pojawiać się informacje na temat zmiany procedur i wymogów związanych z otrzymaniem wizy F-6, czyli wizy małżeńskiej, małoletnie fanki kpopu i koreanofilki wstrzymały oddech. No bo jak to, nie będzie można tak po prostu wjechać do Korei, zostać żoną oppy znanego z telewizji i zamieszkać tam na zawsze? ^_~ Że trzeba będzie znać do tego koreański i zdać jakiś egzamin??

Nowe przepisy miały przede wszystkim uderzyć w związki z kategorii "kupiłem żonę w Kambodży, czy innym Wietnamie, wziąłem ślub korespondencyjnie, nie mam zielonego pojęcia, co ona do mnie mówi, a w ogóle to nie stać mnie na jej utrzymanie". I mimo, że Tambylec i ja w ten schemat oczywiście się nie wpisujemy, przyznam że sama czekałam na oficjalne informacje z lekkim niepokojem, zastanawiając się czy od widzimisię urzędnika nie będzie zależało moje być albo nie być w Korei. Nie zrozumcie mnie źle, ja chcę i będę uczęszczać na kurs językowy, bo zdaję sobie sprawę, że mój koreański leży, a póki co próbuję uczyć się sama (w moim mieście nie ma żadnych zajęć). Ale do czasu ukończenia stosownego kursu, pomysł weekendowych wypadów do Japonii co 3 miesiące (tyle obywatele m.in. Polski mogą przebywać na terytorium Korei na wizie turystycznej, wbijanej do paszportu już po wylądowaniu) średnio mi pasował, przez wzgląd na swoja uciążliwość i oczywiste nakłady finansowe.

Pierwszego kwietnia tego roku weszły w życie nowe procedury i cóż się okazało? Że nie są wcale takie straszne. Kryterium dochodów jest jak najbardziej do spełnienia przez przeciętnie zarabiającego Koreańczyka. TOPIK (Test of Proficiency in Korean) na poziomie pierwszym lub wyżej dobrze zdać, zawsze się przyda. Można ukończyć kurs koreańskiego w wymiarze 120-150 godzin, organizowany przez ośrodek zaaprobowany przez koreańskie Ministerstwo Sprawiedliwości, w przypadku Polski jest to Centrum Kultury Koreańskiej w Warszawie (wybacz CKK, ale mam do was prawie 300 km i raczej wyrobione zdanie na wasz temat). Ale nie trzeba! Jeśli małżonkowie są w stanie komunikować się w innym języku na dobrym poziomie, udokumentują roczny pobyt strony koreańskiej w kraju drugiej strony, roczny pobyt strony nie koreańskiej w Korei, strona nie koreańska ma dyplom ukończenia koreanistyki i w kilku innych przypadkach, wizę F-6 jak najbardziej można otrzymać.

A tymczasem na stronie Ambasady Republiki Korei w Polsce nie znajdzie się ani słowa wzmianki o tych wyjątkach. Straszy tylko wielki napis, że ubiegając się o wizę F-6 powinno się kurs koreańskiego ukończyć, w CKK oczywiście. I tak się cicho zastanawiam, dlaczego? Czyżby CKK brakowało chętnych na zajęcia?