Nowe przepisy miały przede wszystkim uderzyć w związki z kategorii "kupiłem żonę w Kambodży, czy innym Wietnamie, wziąłem ślub korespondencyjnie, nie mam zielonego pojęcia, co ona do mnie mówi, a w ogóle to nie stać mnie na jej utrzymanie". I mimo, że Tambylec i ja w ten schemat oczywiście się nie wpisujemy, przyznam że sama czekałam na oficjalne informacje z lekkim niepokojem, zastanawiając się czy od widzimisię urzędnika nie będzie zależało moje być albo nie być w Korei. Nie zrozumcie mnie źle, ja chcę i będę uczęszczać na kurs językowy, bo zdaję sobie sprawę, że mój koreański leży, a póki co próbuję uczyć się sama (w moim mieście nie ma żadnych zajęć). Ale do czasu ukończenia stosownego kursu, pomysł weekendowych wypadów do Japonii co 3 miesiące (tyle obywatele m.in. Polski mogą przebywać na terytorium Korei na wizie turystycznej, wbijanej do paszportu już po wylądowaniu) średnio mi pasował, przez wzgląd na swoja uciążliwość i oczywiste nakłady finansowe.
Pierwszego kwietnia tego roku weszły w życie nowe procedury i cóż się okazało? Że nie są wcale takie straszne. Kryterium dochodów jest jak najbardziej do spełnienia przez przeciętnie zarabiającego Koreańczyka. TOPIK (Test of Proficiency in Korean) na poziomie pierwszym lub wyżej dobrze zdać, zawsze się przyda. Można ukończyć kurs koreańskiego w wymiarze 120-150 godzin, organizowany przez ośrodek zaaprobowany przez koreańskie Ministerstwo Sprawiedliwości, w przypadku Polski jest to Centrum Kultury Koreańskiej w Warszawie (wybacz CKK, ale mam do was prawie 300 km i raczej wyrobione zdanie na wasz temat). Ale nie trzeba! Jeśli małżonkowie są w stanie komunikować się w innym języku na dobrym poziomie, udokumentują roczny pobyt strony koreańskiej w kraju drugiej strony, roczny pobyt strony nie koreańskiej w Korei, strona nie koreańska ma dyplom ukończenia koreanistyki i w kilku innych przypadkach, wizę F-6 jak najbardziej można otrzymać.
A tymczasem na stronie Ambasady Republiki Korei w Polsce nie znajdzie się ani słowa wzmianki o tych wyjątkach. Straszy tylko wielki napis, że ubiegając się o wizę F-6 powinno się kurs koreańskiego ukończyć, w CKK oczywiście. I tak się cicho zastanawiam, dlaczego?